poniedziałek, 18 maja 2015

Po co nam mózg?


Najbardziej zadziwia mnie gdy zadania matematyczne robione są bez rysunków. Ostatnio spotkałam się z takim przypadkiem w klasie pierwszej liceum. Nie jest to odosobniony przypadek. Pani stwierdza, że rysunek jest nie potrzebny. Owszem, może jest niepotrzebny, zadanie robimy rachunkowo, ale pozwala zrozumieć co i dlaczego liczymy.
W zadaniu był układ równań: jedno równanie to prosta drugie okrąg. Ja to wiem, może Pani również, ale uczennica nie wiedziała . Nie miała pojęcie( sprawdziłam zeszyt nie było tego na lekcji) jak mając równanie narysować okrąg, jak odczytać środek i promień. Do rysowania prostej wymagana jest tabelka. Ludzie to nie przedszkole, pewne rachunki muszą być wykonane w pamięci. Rysowanie prostej powinno być zajęciem na góra 5 minut, dwa punkty i po sprawie, ale nie, jest wymagana tabelka. Ludzie to nie przedszkole. Uczmy używać mózgu do myślenia.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Dyscyplina?

Fajny sposób na zdyscyplinowanie uczniów znalazła Pani z gminnego gimnazjum. Nie wiem jak bardzo skuteczny, ale na pewno przynoszący korzyść uczniom. Ponieważ klasa dość gadatliwa Pani serwowała im co tydzień kartkówki. Uczniowie zmuszeni byli do nauki, nikt nie chciał nałapać jedynek. Niestety po kilku tygodniach Pani zbrzydło sprawdzanie, tak myślę, i przestała sprawdzać wiedzę uczniów. Mam tylko nadzieję, że oni nie gadają, lecz słuchają.
Właśnie się dowiedziałam, że brak kartkówek był spowodowany chorobą Pani. Dwa tygodnie w 1 kl. gimnazjum bez matmy (5 godzin tygodniowo). Widzicie już te zaległości? Myślicie, że Pani goni materiał? Dzieci oczywiście gadały, po 2 tygodniach trochę się przyzwyczaiły, że do tego służy matma. Na dzień dobry kartkówka.

piątek, 10 kwietnia 2015

Fajny Pan


  W dzisiejszych czasach coraz więcej dzieci pobiera naukę nie wychodząc z domu. Powody są różne. Czasem przekonanie, że sami lepiej dopilnujemy  edukacji (dziś zastanawiałabym się nad posyłaniem dzieci do młodszych klas, często po prostu traciły czas), czasem względy zdrowotne. Nauczyciel przyjeżdża do domu i ma uczyć, niestety często traktują to jak karę? Nauczyciel matematyki w klasie maturalnej stawia za sprawdziany 4, czyli nie jest źle. Jednocześnie uczeń nie potrafi rozwiązać podstawowych testów. Czy tylko ja uważam, że coś jest nie tak? Nauczyciel dołuje ucznia mówiąc :i tak nie zdasz, po co się uczysz. Fajny Pan. Po co on skończył studia? No chyba nie po to, żeby uczyć, ale żeby przychodzić do pracy. Uczeń niech sobie radzi. Nauczyciela nikt nie rozliczy z efektu pracy, przecież miał tępych uczniów....przez kolejnych wiele lat.
Rodzice często nie potrafią interweniować, a na wsi nadal jeszcze jest mit nieomylnego nauczyciela. Półtora godziny matematyki w tygodniu, przy nauczaniu ucznia w domu, w klasie maturalnej (bez zaległości z podstawówki), chętnego do odrabiania prac domowych, powinno wystarczyć na przygotowanie do zdania matury podstawowej. Takie jest moje zdanie. Nawet tablice matematyczne dane uczniowi są z przed jakichś 6 lat, i są częściowo nieaktualne.