W dzisiejszych czasach coraz więcej
dzieci pobiera naukę nie wychodząc z domu. Powody są różne.
Czasem przekonanie, że sami lepiej dopilnujemy edukacji (dziś
zastanawiałabym się nad posyłaniem dzieci do młodszych klas,
często po prostu traciły czas), czasem względy zdrowotne.
Nauczyciel przyjeżdża do domu i ma uczyć, niestety często
traktują to jak karę? Nauczyciel matematyki w klasie maturalnej
stawia za sprawdziany 4, czyli nie jest źle. Jednocześnie uczeń
nie potrafi rozwiązać podstawowych testów. Czy tylko ja uważam,
że coś jest nie tak? Nauczyciel dołuje ucznia mówiąc :i tak nie
zdasz, po co się uczysz. Fajny Pan. Po co on skończył studia? No
chyba nie po to, żeby uczyć, ale żeby przychodzić do pracy. Uczeń
niech sobie radzi. Nauczyciela nikt nie rozliczy z efektu pracy,
przecież miał tępych uczniów....przez kolejnych wiele lat.
Rodzice często nie potrafią
interweniować, a na wsi nadal jeszcze jest mit nieomylnego
nauczyciela. Półtora godziny matematyki w tygodniu, przy nauczaniu
ucznia w domu, w klasie maturalnej (bez zaległości z podstawówki),
chętnego do odrabiania prac domowych, powinno wystarczyć na
przygotowanie do zdania matury podstawowej. Takie jest moje zdanie.
Nawet tablice matematyczne dane uczniowi są z przed jakichś 6 lat,
i są częściowo nieaktualne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz